Page:Staff - W cieniu miecza.djvu/99

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

Nigdy białość nie kryła w sobie tyle nocy!
Nigdy marmur tak nie był stalą i kajdanem,
Kamień tak bardzo sercem i taki sierocy!

O, duszo moja, uniż się kornem kolanem...
Kamienie mówią męki bolesnym wyrzutem
Do tego, co, obecny tutaj, jest ich panem

I co serce swe krwawił i zabił swem dłutem.



KAMIENIE MÓWIĄ:

 

Jakaż zemsta okrutna, za co pełna żółci
Zielonej złość nas męczy w gniewu wściekłym szale!
O, ramię me potężne, kto przeguby skuł ci?

Oczy, kto rzucił na was ślepoty blachmale,
Wszczepiwszy wam wpierw złote przeczucie światłości,
Tchnąwszy w was wiedzę, że są lazury i dale?

Biada nam, biada! Kształt jest początkiem wolności!
Przeklęty, który białe zapłodniwszy łono
Zabił je, ostawiwszy w mogile wnętrzności

Żyjący płód! Przeklęty, kto ręką szaloną
Napisał słowo: Wolność! na więziennym murze.
Każąc nam być źrenicą i własną zasłoną!


95