Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/229

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

Nie, jak wy, podle — a was się wypieram!
Ot, w nieskończoność idę po me dziwy,

„Po kwiaty moje, po moje natchnienia,
Gdzie wszystkie lutni dociągnione tony,
Gdzie wszystkie dusze dopełnione brzmienia,
Tam, gdzie Duch jeden — gdzie duchów miliony ...

„ — I tak się z wami żegna tu poeta,
Ów slaby wietrznik, to dziecię złudzenia,
Co z kwiatów tylko brał jady cierpienia,
I nie chciał wierzyć — że to rzecz — kobieta!

„I tak się z wami żegna tu szaleniec,
Co, patrząc w chmury, splatał pustyń wieniec —
Bądźcie mi zdrowi, wygody czciciele,
Wy, świata prawdy cudni stworzyciele!

„A teraz ciebie żegnam, o jedyna!
Chociaż z daleka, ten głos cię doleci,
Błysk krwi z tej szyi w oczy ci zaświeci,
W serce uderzy ta śmierci godzina!

„Za chwilę ciało moje będzie w trumnie,
Głowa na piasku lub w tych ludzi ręku.
Żyłom samotny i umieram dumnie —
Przy tobiem płakał — tu skonam bez jęku.

„Imię twe tylko ostatniem westchnieniem
Prześlę do nieba. — Tylko myśl o tobie
Skryję głęboko, by mi była w grobie,
Jak tutaj, siostrą — kochanką — zbawieniem!“

 Frankfurt, 1839, w sierpniu.
────────


NIE KŁUJ MNIE W SERCE...[1]
─────

Nie kłuj mnie w serce wyrzuty cierpkiemi!
Ten tylko pisze, kto żyje na ziemi;

  1. Nie kłuj mnie... ten wiersz dotyczy Ga — szyńskiego.