Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/142

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.
HAGEN.

 Zważaj, księże Biskupie, na tego człowieka!

BISKUP.

 Nie spuszczam go z oka.

RYTYGIER.

 Bracie, pokrzep siły!

CHÓR.

 Zrzuć pancerz, nadgardlnik[1] rozerwij żelazny!

HAMDER.

 Nic mi nie jest, nic — jedno nadchodzi godzina modlitwy. — Dotrzymajcie przyrzeczenia, wstańcie i odejdźcie!

RYTYGIER.

 Lennicy, skończona biesiada! Do jutra!

CHÓR.

 Dobrej nocy, gościu!

(Wychodzą).
RYTYGIER.

 Oprzyj się na mnie, ledwo ustać możesz!

HAMDER.

 Precz — precz! nic mnie nie jest — mnie tak zawsze w tym dniu, o tej porze. Ha! ranek się zbliża i na bladych chmurach ciągnie nieprzyjaciel mój.

BISKUP.

 Krzyż ten z relikwiami weź w ręce, człowiecze!

HAMDER.

 I ty także się ociągasz? precz, precz ode mnie!

RYTYGIER.

 Twoja ręka, przed chwilą żelazna, teraz jak wosk topnieje zimnym potem w mojej!

  1. Nadgardlnik — część zbroi chroniąca gardło.