Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom5.djvu/152

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

nerałowi, który w pień wyciął kilka pułków nieprzyjaciół.
 Powtóre: duchowieństwo, płatne przez państwo, zanadto zbliżone jest do spraw doczesnych i ulega wkrótce pokusie mieszania się do nich i brania czynnego w nich udziału. Sprowadzone z wyżyn kontemplacyjnych do małostkowych spraw ziemskich, zechce niebawem brać w nich udział bezpośredni i rozstrzygający, a ponieważ jedyny jego materyalny interes to jest zapewnienie sobie bytu wiąże je właśnie z rządem, nawyknie przeto wkrótce do intryg i dążyć zacznie do władzy świeckiej. Ambicya potrafi równie dobrze wcisnąć się między fałdy ornatu, jak w szczeliny zbroi; a z tego wyniknie tysiąc zachodów, tysiąc pomysłów, pożądań, podniecanych widokiem rzeczy doczesnych, którego widoku księża nie potrafią uniknąć, będąc wzywani po odbiór pensyi, beneficyów, słowem środków do życia. Historya podaje nam ciągle przykłady jak powtarzają się podobne zmiany, zachodzące w duchowieństwie. Z początku jest to zastęp ludzi pełnych zapału i oddanych kontemplacyi. Ekstaza jest ich dziedziną; niebo ojczyzną. Ku temu celowi zwrócone są wszystkie ich myśli, dusze i serca. Potem zaczynają powoli przyglądać się bliżej światu, nużą ich świątobliwe rozmyślania; rzeczywistość silnie przemawia do ich umysłu; namiętności się rozwijają, a niebo, które niegdyś było celem, staje się niebawem w ich rękach środkiem ujarzmiania i panowania. Tak zgubnego rezultatu powinno się jak najsilniej unikać, a jedną z najważniejszych jego przyczyn wydaje nam się utrzymywanie duchownych przez państwo. W takim razie bowiem, patrząc codziennie na świetności doczesne, będą usiłowali oczywiście cząstkę ich zdobyć dla siebie. Często ludziom potrzeba tylko pokusy; za nią idą już same ze siebie nadużycia, zbrodnie, a pokusa ta powtarza się co chwila, co chwila staje się natarczyw-