Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom5.djvu/144

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

wtedy, kiedy się do Niego zbliżam, byłoby nie oddać Mu hołdu należytego. Pełen jestem czci świętej dla Jego wielkości i majestatu, lecz wielbić Go i chwały jego głosić nie będę z odwróconemi oczyma.“
 Tu mówiący zatrzymał się, bo głosu mu brakło, a ból rozpostarł cień posępny na jego twarzy, oddech krótki i przerywany pierś mu męczył. Chwil kilka musiał odpocząć, poczem klękając znowu, mówił dalej:
 „Rzadko podnosiłem do ust kielich rozkoszy i wtedy zaledwie go dotykałem ustami; ciało moje było słabe, i dusza wstydzić się za nie będzie; to jest moją karą. Być może, wyznaję winę.
 „Nie ścigałem zawzięcie tych, co mi krzywdę czynili, a łaskawość moja wynikała raczej z serca, niż z polityki. Lubiłem patrzeć na śmierć wrogów mych na polu bitwy, nigdy na rusztowaniu. Sztylet, ani trucizna nie miały mocy nade mną i kilkakrotnie rzekłem do swoich morderców: odejdźcie w pokoju!
 „Księże, często poświęcałem sławie swej życie bliźnich i w tem właśnie zeszedłem z drogi wytkniętej mi przez Wszechmocnego. Przeznaczeniem mem było panowanie, nie sława. Każdy jej promień, który sobie przywłaszczałem, był kradzieżą, w Niebie popełnioną. I wysyłałem hufce całe i liczne armie, by zcinały wawrzyny, którymi czoło wieńczyłem; a te zastępy nigdy nie powróciły. Księże, wyznaję winę: życie mnóstwa ludzi było dla mnie drobnostką.
 „Przypisywano mi zamiary, które nigdy nie powstały w moim umyśle. Mówiono, że ramię moje przysposabiało kajdany dla ludzkości i że ujarzmianie było treścią mego życia. Dusza moja nigdy nie zatraciła zupełnie obrazu swego Stwórcy. Nie zapomniała więc nigdy czem jest wolność. Tron mój był koniecznem ogniwem w łańcuchu wypadków. Ogniwo błyszczeć będzie jeszcze wtedy, gdy głos potwarzy zamilknie w przestworzu.