Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom5.djvu/142

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

Wyzywać Boga może tylko szaleniec! Dźwiga się zaś z wiarą ku niemu dusza wyniosła względem ludzi, lecz pojmująca Wieczność. Księże, ja nie drżę wcale, teraz gdy widzę kres swój o kilka kroków. Miałem czas zastanowić się. Nie kula odbierze mi życie uderzeniem gromu, lecz długie i bolesne konanie, a nie drżę: bo Bóg nie jest niedobry. Skruszy tylko powłokę swego narzędzia, dusza pozostanie. A Bóg czas jakiś posługiwał się mojem ramieniem i słowem. Jeżelim zboczył z dróg Jego, potrzebuję przebaczenia: proszę, błagam Go o miłosierdzie; lecz nie cofam się przed Jego sprawiedliwością. Wznosiłem Mu na ziemi ołtarze i służyłem nieraz lepiej, niż wielu z jego kapłanów. Byłem arcykapłanem, rozdmuchującym iskry przygasłe w popiele. Z nich buchnął teraz płomień żywy i jasny. Mam nadzieję, że światłością swoją poprowadzi mię przed tron Najwyższego.
 „Nie potrzebuję opowiadać ci swoich dziejów: znasz je równie dobrze jak świat cały. Lecz nikt nie zna dziejów mej duszy... A o te jedynie chodzi w tej chwili.
 „Księże, ja wątpiłem o Bogu, wyznaję swoją winę. Zdawało mi się, że bogiem ziemskim będąc, mogę zapomnieć o wszechświatowym, lecz to trwało krótko i wciskało się do mej duszy tylko chwilami. W młodości klękałem w kaplicy wsi rodzinnej; lecz modliłem się tylko duchem, nie wargami, i z pogardą odrzucałem książkę do nabożeństwa. Później dostałem się pomiędzy ludzi, którzy usiłowali nie wierzyć w Boga, lecz nigdy nie poszedłem pospolitą drogą swoich bliźnich i nie wyparłem się swego Stwórcy. Nieśmiertelność duszy, dogmat dla innych, dla mnie była uczuciem. Od kolebki prawie czułem, iż nie mogę umrzeć; gwiazda moja wkrótce przyćmiła światło słoneczne, — tak, gwiazda moja księże, bo wielka dusza warta tyle, co bryła materyi, a jeżeli Bóg może ożywić jedną, może także stworzyć i drugą w tym