Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/743

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Gilbert wypowiedział te słowa tonem tak surowym, iż spodziewał się ze strony Blanki płaczu, lub spazmów, ale zawiódł się.
 Blanka zapanowała nad oburzeniem, zbladła tylko, lecz ani jeden muskuł nie drgnął na jej twarzy.
 Gilbert obserwując ją z pod oka zaczynał wątpić, czy uda mu się upokorzyć jej dumę i energję, których dotychczas w niej nie dostrzegał.
 Reszta obiadu upłynęła w milczeniu.
 Następnego dnia Blanka oświadczyła przez pokojową, że jest cierpiącą i nie wychodziła ze swego pokoju.
 Napisała list do księdza d’Areynes i kazała służącej odnieść go na pocztę.
 Z okien widziała, jak ta pobiegłe do odźwiernego wręczyła mu list i powróciła do garderoby.
 — Więc nie odniosłaś tego listu? — zapytała jej.
 — Odźwierny powiedział, że sam odniesie.
 Blanka spodziewała się odpowiedzi tegoż dnia jeszcze, lecz czekała napróżno.
 List nie był wcale oddany na pocztę.
 Gilbert zajęty ułatwianiem formalności w sprawie zwołania rady familijnej, niepokazał się w domu, śniadał i obiadował na mieście.
 Przy zielonym stoliku uśmiechnęło mi się szczęście, gdyż dzięki summie zabranej z pokoju Henryki w przeciągu trzech nocy wygrał około dwustu tysięcy franków.
 Również i członkowie rady familijnej okazali się bardzo posłusznymi, wydali mu jak najszersze pełnomocnictwo i pochwalili jego zamiar jak najśpieszniejszego przeniesienia na Marye-Blankę użytkowania, przysługującego dotychczas Henryce.
 Ale, ażeby uskutecznić to, należało wydać ją za mąż.
 W kwestyi tej rada familijna oświadczyła, że zgóry zgadza się na wybór Gilberta, który, jako ojciec, musiał przecie dla swego dziecka pragnąć człowieka porządnego.
 Tak przygotowawszy grunt, postanowił stanowczo rozmówić się z Blanką i czwartego dnia po wywiezieniu Henryki do domu zdrowia wezwał córkę do swego gabinetu.
 — Moje drogie dziecko odezwał się tonem serdecznym pragnę przede wszystkiem usprawiedliwić się przed