Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/711

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Kiedy doktor będzie powtórnie.
 — Dziś zapewne.
 — Dobrze, możesz odejść.
 — Trzebą czekać na wizytę doktora — rzekł Gilbert do siebie po odejściu służącego — a dalej, zobaczymy.
 Lucyan de Kernoël przybył pierwszy na umówioną konsultacyę z doktorem Germain, który też wkrótce nadjechał.
 Oba razem weszli do pałacu.
 Na głos dzwonka, oznajmujący przybyłych, Gilbert uniósł firankę u okna swego gabinetu, wychodzącego na podwórze. Poznał doktora Germain, ale nie mógł poznać jego towarzysza.
 — Ha! jest ich dwóch wyszepnął. — Zatem narada. Choroba, jak widzę, poważna. Doktór Germain zawezwał mnie wczoraj, zawezwie i dziś, czekajmy!
 Obaj doktorzy zostali natychmiast wprowadzeni do pokojów Henryki.
 Wiedziona dziwnym kaprysem, pani Rollin, wstawszy wcześnie dnia tego osiadła w małym saloniku, a wziąwszy książkę do ręki, przerzucała ją bezwiednie przypatrując się chwilami illustracyom.
 Blanka, powiadomiona o tem przez pokojówkę, pośpieszyła do matki.
 Gdy weszła, Henryka bynajmniej niezwróciła na to uwagi.
 Blanka z ściśnionem sercem zbliżyła się ku matce i, otoczywszy ja rękoma, całować zaczęła.
 Pocałunki te zdawały się jakoby budzić uśpioną iskrę intelligencyi w chorej, która, zbliżywszy ku sobie dziewczę, pieścić je zaczęła.
 — Wstałam wcześniej niż zwykle — wyszepnęła. — Nudziłam się w łóżku.
 — Dla czego nie kazałaś przywołać mnie, mamo?
 — Rada byłam, że spisz, natrudziwszy się tyle koło mnie. Wkrótce wyzdrowieję. Będziemy znów wyjeżdżały na spacer. Pojedziemy do księdza Raula, gdzie zobaczymy się i z Lucyanem: Ale... dla czego on tu nie przychodzi?
 Blanka zapromieniała radością. Matka mówiła jej o Lu-