Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/700

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — A więc przypuścić należy, iż Joanna odnalazła jedno ze swoich piskląt — ozwał się eks-kommunista. — Byłby to ślepy traf losu, jaki spotykamy jedynie w melodramatach na scenie.
 — Wszystko jest możebnem — rzekł Gilbert. — Trzeba się o tem upewnić.
 — Najlepiej byłoby zadławić je obie — mruknął przez zęby Duplat.
 Rollin wzruszył ramionami.
 — Nie chodzi tu o morderstwo dla przyjemności mordowania — odrzekł. — Za nim dalej posuniemy się w naszych planach, należy nam rozejrzeć się w grożących niebezpieczeństwach, dowiedzieć się, czy owa Róża jest w rzeczy samej córką Joanny Rivat i czyli nasz interes zgładzić ją nam nakazuje. Bo jeżeli tak nie jest, dość jednej ofiary.
 — Tchórzysz, pryncypale! — odrzekł Serwacy — ale ponieważ chcesz tego, będę się starał wyświetlić te rzeczy.
 — W jaki sposób?
 — Najprostszy. Będę szedł za śladem dziecka złożonego w merostwie przezemnie. Zostało ono zapisane w Radzie dobroczynności publicznej, niech więc ta Rada mi odpowie. Jeżeli dziewczyna, mieszkająca u Joanny okaże się jej córką, tem gorzej dla niej, bo w takim razie Joanna nie zaniedba jej opowiedzieć, jak ją ukradziono niemowlęciem i wyjawić jej nazwisko złodzieja. Skoro się o tem dowie, stanie się dla nas zarówno niebezpieczną, jak jej matka i jak na ludzi przezornych przystało pozbyć się nam ich obu wypadnie.
 — Rozpocznij więc śledztwo — rzekł Grancey.
 — Od jutra rana.
 — Ale pamiętaj bez żadnych kroków kompromitujących.
 — Nie obawiaj się. Zbyt jestem przezornym. Noc zresztą przynosi dobrą radę. Idę aby się spać położyć!...