Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/558

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

zadość uczynić swojemu zobowiązaniu i dozwolił się schwytać w sidła wymierzonego przeciw sobie szantażu?...
 Depréty mógłby był długo odszukiwać śladów wspólnika Serwacego Duplat, gdy traf przyszedłszy mu z pomocą, uprościł jego poszukiwania, stawiając go wobec Gilberta Rollin.
 Mniemany ów de Grancey, jak sobie przypominamy, spisał notatki podczas obiadu w restauracyi w Champigny, podsłuchawszy rozmowę wesołego towarzystwa znajdującego się w sąsiedniej altance.
 Potrzebując teraz pójść gdzieś na śniadanie i obiad, postanowił udać się do owej Leokadyi, tem więcej, że znał wyrazy otwierające mu wejście do owej podziemnej szulerni, gdzie grywano w bakkara trzy razy tygodniowo, we Wtorki, Czwartki i Soboty.
 Nęciła go gra w karty, bo wszak był graczem z professyi.
 Przyszedłszy tam, zapytał o godziny w których rozdawano obiady.
 Śniadania przygotowywano na jedenastą, obiadowano o wpół do siódmej wieczorem.
 Wraz z uderzeniem jedenastej udał się tam, mając nadzieję, że ujrzy może dziewczęta z owego towarzystwa spotkanego w Champigny.
 Nadzieja go zawiodła.
 Ranna klijentela z wieczorową nie miała nic wspólnego.
 Rano przychodzili urzędnicy z sąsiednich ulic, starzy kawalerowie, artyści dramatyczni, malarze, rzeźbiarza oczekujący rozgłosu i chwały, słowem wszyscy mający nader ograniczone fundusze do rozporządzenia.
 Pani Leokadja „Lotka“ jak ją poufnie nazywano, nie ukazywała się nigdy, w godzinach śniadania. Zachowywała swą osobistość dla wieczornej klijenteli, lepiej zaopatrzonej w pieniądze, hałaśliwszej i bardziej szczodrobliwej, do której należało kilku znanych szulerów obiadujących u Leokadyi, ażeby mieć wejście skoro, „dama pikowa“ otworzy swoje salony.
 Za umiarkowaną zapłatą dwóch franków pięćdziesiąt, mniemany de Grancey zjadł nader obfite śniadanie.