Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/252

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

jak najciszej, ponieważ mieszkają tu ludzie jacy nas śledzą. Niechcę ażeby słyszeli żeś przyszedł.
 Serwacy Duplat wszedł w bramę z kołyską, w jakiej spały bliźnięta Joanny Rivat.
 Gilbert zamknąwszy za przybyłym bramę:
 — Zaczekaj! — wyszepnął.
 I szedł, macając ku schodom piwnicy, gdzie na pierwszych schodach świecę pozostawił.
 Zapaliwszy ją, świecił Duplat’owi, idącemu na palcach.
 Owo schodzenie na dół dokonywało się bardzo zwolna, aż stanęli wreszcie przededrzwiami podziemia, gdzie Rollin miał teraz swoje mieszkanie.
 Henryka wciąż pozostając w letargicznem uśpieniu, nie nie widziała, nie słyszała.
 Duplat postawił kołyskę na ziemi.
 — Uf! — szepnął, ocierając pot spływający po czole. — Ileż mnie to trudu kosztowało!... Mogę powiedzieć żem ciężko zarobił te pieniądze!
 Gilbert zapaloną świecą w ręku, pochylił się po nad kolebką.
 Podczas szybkiego biegu Duplat’a, kołderka i poduszki pokrywające bliźnięta, na twarz im się zsunęły. Rollin uniósł to zlekka w górę i nagle ukazały mu się dwie drobne blade istotki, z zamkniętemi oczyma, śpiące na poduszeczce obok siebie.
 — Dwoje dzieci! — zawołał, cofając się z osłupieniem.
 — Niepodobna! — odrzekł były sierżant.
 — Przekonaj się... zobacz!
 Duplat pochylił się po nad kołyską.
 — A do kroć piorunów! to prawda! — wyszepnął. — Obywatelka Rivat porodziła dwoje na raz!
 — Dwie dziewczynki! Co począć? — pytał mąż Henryki.
 — Nie ma rady!... musisz wziąść obie.
 — Czyś ty oszalał?
 — Nie można przecie zgładzić z nich jednej. Co ci to szkodzi, że je wychowasz?
 — Nie!... nie! mówił Rollin — to mogłoby skłonić hrabiego d’Areynes do zmienienia warunków testamentu. Trzebaby było podzielić majątek, a to mogłoby sprowadzić zawikłania, szkodliwe dla moich interesów. Wziąć obie dziew-