Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/225

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

które jeszcze się nie narodziło, gdy stary ów akt spisywał, Rozumiesz co mówię?
 — Jak najlepiej! rzekł Duplat. To znaczy, że ów starzec zapisał swój majątek dziecku, jakie zmarło po urodzeniu się, ubiegłej nocy. Wszakże tak, nie inaczej?
 — Tak! Otóż ów testament — mówił zwolna Gilbert, ważąc każde słowo przeznaczał mnie i mojej żonie używalność dochodów od legowanego majątku dziecięciu, aż do pełnoletności, lub zamąż pójścia tego dziecka.
 — Bez różnicy płci?
 — Bez różnicy, chłopiec czy dziewczyna.
 — A ileż wynosi ogółem ten majątek?
 — Cztery i pół miljona.
 Były sierżant podskoczył na kreśle, usłyszawszy te cyfrę.
 — Cztery i pół miljona! — powtórzył.-Do pioruna! miljony, to nie grosze!
 — Te cztery miljony pięćset tysięcy franków — mówił Gilbert dalej —przedstawiają czystego dochodu sumę sto siedemdziesiąt tysięcy franków.
 — Jaką pobieralibyście corocznie przez lat dwadzieścia jeden, gdyby stary umarł, a dziecię żyło.
 — Tak.
 — Piękny grosz! przyciągający, do czarta!
 — Trzeba ci jednak wiedzieć, że znajdujemy się w bardzo złych stosunkach z tym stryjem mej żony. On mnie nienawidzi!
 — Przekonałeś się o tem? — Ha! skoro tak, trudno było go nakłonić do innych warunków testamentu?
 — Potrzeba było, aż użyć wpływu jednego z krewnych mej żony, który go błagał, zaklinał, ażeby się zdecydował zapisać ów majątek na korzyść spodziewanego dziecka. Gdyby moja żona nie była się znajdowała w stanie blizkiego macierzyństwa, byłby nas wydziedziczył zupełnie.
 — Z czego wynika przerwał Duplat, pragnąc okazać, że jego intelligencya znajdowała się na wysokości zadania że ten świeżo narodzony malec, zamknął oczy nie w porę. Gdyby ów stryj, miljoner, dowiedział się o tem zmieniłby na pewno swoje testamentowe rozporządzenia, co wypadłoby na wielką dla was niekorzyść.