Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/143

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Młoda kobieta zgarnąwszy banknoty, wybuchnęła, łkaniem. Gilbert, stał milczący, ponury, jak gdyby w myślach zatopiony. Nawykły do podejrzeń, jak wszyscy podobni jemu źli ludzie, myślał w głębi duszy:
 — Ha! ha! ksiądz ma widocznie jakiś plan ułożony... Kryje coś przed nami... Lecz co? — dowiedzieć się muszę!
 Raul podał rękę Henryce.
 — Żegnam cię — rzekł — kuzynko!
 — Dla czego, żegnam? Masz więc zamiar nie przyjść tu więcej?
 — Przeciwnie...
 — A więc kiedy?
 — Niezadługo.
 — Zatem, do widzenia.
 — Tak, do widzenia! Nie trać nadziei! I ty Gilbercie, zastanów się... Rozważ me słowa. Niechcąc nic ukrywać przed wami z tego co zaszło w Fenestranges, wyjawiłem wam całą prawdę.
 Tu uścisnąwszy powtórnie ręke Henryki i ukłoniwszy się jej mężowi, wyszedł.
 Gilbert Rollin rzucił się na krzesło przygnębiony.
 Dla czego? Wszakże wiadomość przy niesiona przez księdza d’Areynes powinna go była uspokoić co do dalszej jego przyszłości. Hrabia Emanuel przeznaczał swojej synowicy, sto siedemdziesięt tysięcy franków rocznej renty, z której mogła korzystać przez lat dwadzieścia jeden. Było to nagłem przejściem z nędzy do dostatku, był to majątek! Czegóż więc Rollin pragnąć mógł więcej? Czego? kapitału, na który czyhał tak chciwie, a który wymykał mu się z rąk teraz. Pragnał pochwycić miljony i rozprószyć je na zaspokojenie swoich zachcianek, kaprysów i namiętności. Dla owego nienasyconego, żądnego bezustannych rozkoszy, na jakie przepuścił już dwa majątki, byłoby to rozpocząć nowe życie, nowe upojenia i szały, ale w rozleglejszem znaczeniu.
 Marzenie, od dawna przezeń pieszczone, zniknęło! Sroga rzeczywistość przed oczy się narzucała. Zamiast owych tak pożądliwie oczekiwanych miljonów, użytkowanie jedynie z dochodów i to przez czas ściśle ograniczony! Jakież to jawne szyderstwo!