Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/117

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Ach! cóż za nieszczęście! - zawołała Joanna.
 — Lecz jeśli tu chodzi o chrzest, lub małżeństwo, nieobecność księdza d'Areynes na przeszkodzie stawać nie będzie. Proszę mnie objaśnić w tej mierze.
 — Chcieliśmy, ażeby wikary odprawił Msze święta.
 — Kiedy?
 — Natychmiast.
 — Dobrze, pójdę zawiadomić o tem drugiego wikarego, ponieważ proboszcz zarówno jest nieobecnym w tej chwili. Zwiedza ambulanse w jedenastym okręgu. Proszę pójść za mną do zakrystyi.
 Wszedłszy tam, znaleźli się w obec drugiego wikarego, któremu Joanna wyjaśniła cel swego przybycia.
 — Jestem na wasze rozkazy, moje dzieci - odrzekł młody kapłan.
 — Czy mogło by się odbyć to nabożeństwo w kaplicy Najświętszej Maryi Panny?
 — Można, skoro sobie tego życzycie.
 — Nie będąc jednak zamożnymi, wiele złożyć na ofiarę nie jesteśmy w stanie mówiła nieśmiało Joanna.
 — Kościół nic od was nie przyjmie, nic. Mamy w parafii świętego Ambrożego, pewną liczbę Mszy bezpłatnych, dla niezamożnych ludzi. Zostały one ustanowione z funduszu księdza d'Areynes. Idźcie, do kaplicy, ja tam przybędę nieniezadługo!
 Paweł z żoną i matką Weroniką udali się tam.
 Wkrótce ukazał się kapłan z chłopcem służącym i przystapił do ołtarza.
 Msza się rozpoczęła.
 Jednocześnie z rozpoczęciem nabożeństwa, weszła do kaplicy kobieta. czarno ubrana w zapuszczonym na twarz welonie i uklękła przy ołtarzu.
 Paweł przypatrywał się jej ciekawie, zdawało mu się bowiem, iż postać ta jest mu znaną.
 Po ukończonej Mszy, nieznajoma powstała i szła w ciemny zakątek kościoła, gdzie siedziała babka kościelna trzymając przed sobą w koszyczku świece woskowe. Na polecenie widocznie owej nieznajomej, babka kościelna wyjęła z koszyczka jedną świecę i zapaliwszy ją, umieściła obok płonących na ołtarzu.