Page:PL Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich. T. 2.djvu/248

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

mierza prosił o posiłki wojew. kijow. Kozłowskiego, ale ten mu ich odmówił. Tymczasem Piwo, już teraz regimentarz, w tymże roku już znowu stał na swoim posterunku, ale tu go w Dymirze miała spotkać niespodzianie śmierć. Gdy Doroszenko z ordami ponownie był obległ Białącerkiew, hetman Sobieski wysłał Hanenkę, hetmana ukr. z ramienia Rzplitej, do posiłkowania tej fortecy, jak i dla straży Polesia. Hanenko wszakże, czy za sprawą zranionej dumy, że musiał zostawać pod rozkazami nienawistnego sobie Piwa, czy też dla tego, że w Warszawie będąc od posłanników moskiewskich przekupiony, miał carowi miejsca obronne, od siebie trzymane, wraz z wojskiem swem poddać, według rozkazu hetmańskiego się nie sprawił, ale podszedłszy pod Dymir, polską załogą ostrażony, regimentarza Piwa pod pozorem przyjaźni i w sprawach wojennych naradzania się, z miasta do namiotu swego na „poczestnę“ wywabiwszy, zdradziecko zamordował. O pobudkach do zabójstwa tego różnie różni mówili. Najpowszechniej atoli utrzymywano, że powodem do takowego miała być jakoby zemsta miłosna. Hanenko na Wołyniu odgromiwszy jassyr, znalazł w nim śliczną czerkieskę i tę wziął za kochankę. Tymczasem Piwo mu ją wykradł, „swoim kształtem“ ożenił się z nią i mieszkał już półćwierć roku (Spom. ojczyste, II, str. 263), Zemsta przeto za wykradzenie posiadanej kobiety, byłaby tego zabójstwa Piwa przez Hanenkę powodem. Zdaje się jednak, że ani miłość, ani zemsta z miłosnych pobudek jakoś nie może licować z Hanenkiem, starcem już wtedy, i w lata dobrze, jak wiadomo, podeszłym; chybaby przypuścić należało, że niedarmo go Doroszenko, nie w innym tylko w tym sensie, „łysym niestatkiem“ nazywał. Następnie Hanenko Dymir, a potem Czarnobyl ubiegłszy i puściwszy pogłoskę, iż na Cara moskiewskiego te miejsca pobrał, strażą swych ludzi obwarował. Wszelako chciał jeszcze swoje zdrady pokrywać pozorem wierności. Wysłał do Warszawy pisarza swego, oczyszczając się z zabójstwa Piwa, a składając je na jakiegoś Pawłowskiego; zabranie zaś Dymiru i Czarnobyla wymawiał potrzebą schronienia się dla ludzi swych i carskich, którzy zza Dniepru mieli pośpieszyć. Tymczasem pułkownicy zaporoscy postrzegłszy że Hanenko zdradza, wszyscy bez mała odbiegli go i poddali się Sirkowi. Hanenko od swoich opuszczony, tułając się, w końcu się udał do Kijowa, gdzie na pokucie w klasztorze pieczarskim przebywał (Salvandy str. 51). Kiedy w 1675 r. Jan Sobieski orężem odzyskiwał Bracławszczyznę, wtedy Eustachy Hohol, pułkownik podolski, poddał się z miasteczkami podolskiemi, wrócił pod zwierzchność Polski, i, pomimo że był to dawny Chmielniczanin, stale jednak przylgnął do niej. Król Sobieski dał mu tytuł hetmański, ala gdy w 1676 r., w skutek nowej tatarów wyprawy, wojska polskie musiały ustąpić z Bracławszczyzny, to wtedy i Hohol z garstką swoich Kozaków usunąć się też musiał z tego kraju. Król przeto dał Polesie kijowskie na pobyt tymże kozakom, a Hoholowi, jako hetmanowi, na rezydencyą wyznaczył Dymir, do którego przyłączono kilka włości, a kozakom też jego ze skarbu Rzplitej żołd i sukna wyznaczono i polecono strzedz Polisia. Ale gdy po śmierci Hohola, w r. 1679, część jego kozaków przeszła za Dniepr do Samujlowicza, a część tylko pozostała na Polisiu, to z tej garstki utworzono znów następnie t. zw. milicyą, nad którą zarząd był zrazu oddany Mironowi i Urbanowiczowi. W ten też sposób chciano utworzyć siłę zbrojną podorędziową, która byłaby na każde zawołanie, i strzegła tej części kraju od turków usadowionych już wtedy na całem Podolu i głębszej Ukrainie, od Kamieńca do Czehryna. Składała się ona z kilkunastu pułków i zostawała pod rozkazami hetmanów kor. komisarzy od Rzplitej i regimentarzów. Komisarzem przez lat kilkanaście był Stan. Druszkiewicz, potem Balcer Wilga. Pułkownikami i atamanami z ludu byli: Miron, Maksym Bułyha, Mohyła, Hryszko, Makucha, Barabasz, Semen Palij; ze szlachty: Kotarski, Urbanowicz, Karol Tyszkiewicz, Daniel Fedorowicz, Krzysztof Łączyński i Bazyli Iskrzycki (siostrzeniec hetm. Tetery). Niektórzy z nich rezydowali w Dymirze, większa część po pobliższych miasteczkach poleskich. Tymczasem milicya ta, złożona z dzikiej, hulaszczej i bezdomnej rzeszy, wkrótce i z łupieztwa i wszelkiego bezprawia stała się głośną. Zaczęła się też po całym kraju epopea grabieży, zabojów krwawych i najazdów zbrojnych. Niektórzy z dowódzców tej milicyi dobrze się zasługiwali krajowi: jednym z takich był Maksym Bułyha, za którym szlachta kijowska w 1687 r. zanosiła instancyą do króla i Rzplitej i dopominała się o nagrodę dla niego (Laudum wdztwa kijow. z t. r.); ale taki Miron, taki Makucha lub Barabasz, wszędzie się dopuszczali czynów gwałtownych, tak że obecność ich była klęską dla każdej okolicy, gdzie się obrócili. Jeden z nich Barabasz np. tak się też dawał we znaki, iż przeszedł aż w przysłowie: „De Barabasz, tam niczoho nemasz“. Miron zaś lud buntował. W 1685 r., w skutek poduszczeń właśnie tegoż Mirona, włościanie w stwie dymirskiem pobili i przepędzili rządcę, który tu zjechał z uniwersałem królewskim, w celu domagania się od nich powinności (Arch. J. Z. R. część III t. 2 w przedm. Antonowicza). Jakoż szlachta przez posłów swych na sejmie przekładała swoje uciążenia od tej milicyi koza-