Page:PL A Daudet Mały.djvu/332

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

czajnego? Ale Mały wije się z bólu, wlekąc ten koniec strasznego snu... Czy go to nie dobije?
 A jednak — nie... Mały żyć będzie... On nie może umrzeć! Coby się stało z biedną niewidomą matką, gdyby jego zabrakło. Czy starczyłoby jej łez na opłakanie tego ostatniego syna? Co stałoby się z panem Eyssette — tą ofiarą czci kupieckiej, tym żydem — wiecznym tułaczem, który nie ma nawet czasu wpaść uścisnąć dziecka chorego ani zanieść kwiatów na grób dziecka, które odeszło! Kto odbuduje to miłe ognisko domowe, przy którem staruszkowie przyjdą kiedyś rozgrzać swoje zziębnięte członki?... Nie, nie!.. Mały nie chce umierać. Przeciwnie, czepia się życia i to z całych sił! Powiedziano mu, że jeśli chce prędko odzyskać zdrowie, to musi nie myśleć, więc nie myśli; że nie trzeba mówić — więc nie mówi; że nie trzeba płakać — więc nie płaczę... Aż przyjemnie patrzeć na niego, gdy tak leży spokojnie w łóżku, z otwartemi oczami, grając z nudów frendzlą u kołdry... Używa, niczem kanonik!
 Dokoła niego cały dom chodzi na palcach. Pani Eyssette spędza z robótką całe dni w nogach łóżka, biedactwo, tak przywykła do drutów, że choć niewidoma, robi robótki, równie wprawnie, jak dawniej. Dama wielkich zalet przesiaduje też w pokoju Małego. Co chwila we drzwiach pojawia się poczciwa twarz Pierrotte’a. Nawet flecista przychodzi po pięć i sześć razy na dzień dowiadywać się o jego zdrowie. Tylko, prawdę powiedziawszy, jemu nie o Małego chodzi, pociąga go nieprzeparcie dama wielkich zalet... Od czasu, gdy Kamila oświadczyła mu kate-