Page:PL A Daudet Mały.djvu/206

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

chcąc widzieć strasznego starca z ptasią głową, odwróciłem się prędko do „czarnych oczu“; niestety! urok prysł, „czarne oczy“ znikły. Zamiast nich, pojawiła się znowu mieszczaneczka, sztywno siedząca na taborecie...
 W tej chwili drzwi się otwarły i wszedł z hałasem Pierrotte, a za nim młody flecista, trzymając swój instrument pod pachą. Kubuś spiorunował go spojrzeniem, które uśmiercićby mogło tura; widocznie grom chybił jednak, gdyż flecista ani drgnął.
 — No, cóż, mała? — odezwał się Seweńczyk, całując córkę w oba policzki — zadowolona jesteś, przyprowadzili ci nareszcie twojego Daniela... Jak ci się podoba?... że tak słusznie powiedzieć można... wykap any portret panienki.
 I poczciwy Pierrotte rozpoczyna znów tę samą scenę, co w sklepie; wyciąga mnie na środek pokoju, żeby wszyscy mogli zobaczyć oczy panienki... nos panienki... brodę z dołeczkiem panienki... Ten pokaz zawstydził mnie. Pani Lalouette i dama wielkich zalet przerwały grę w karty i rozsiadły się wygodnie w fotelach; oglądały mnie z zimną krwią, ganiąc lub chwaląc to lub owo w mojej osobie, jakgdybym był kurczęciem na targu. Mówiąc między nami, dama wielkich zalet znała się widocznie niezgorzej na młodych kogucikach.
 Wreszcie Kubuś położył kres mojej udręce, proponując pannie Pierrotte, aby nam coś zagrała:
 — O, doskonale, zagrajmy! — wmieszał się żywo flecista, wysuwając się naprzód ze swoim fletem. Kubuś krzyknął na to: