Page:PL A Daudet Mały.djvu/181

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

bie z Akademji! Zmurszałe to, zaśniedziałe, zabalsamowana piramida egipska!
 — Tem bardziej powinieneś tam wejść! zastrzykniesz im młodej krwi, tym leciwym Mazarinom. A pomyśl tylko, coby to była za radość dla pani Eyssette!
 Na to niema odpowiedzi. Imię pani Eyssette jest argumentem rozstrzygającym. Niema co, trzeba się pogodzić z zielonym frakiem! Jeśli mi będzie zanadto nudno w towarzystwie starych kolegów, zrobię tak, jal Merimè — nie będę wcale chodził na posiedzenia.
 W ciągu tej rozprawy zapadła noc; dzwony St. Germain biją radośnie, jakgdyby głosiły przyjęcie Daniela Eyssette do Akademji Francuskiej.
 — Chodźmy na obiad — mówi „matka“ i szczycąc się tem, że może się pokazać w towarzystwie członka Akademji, zabiera mnie do kawiarenki na ulicy St. Benoit.
 Jest to mała, podrzędna restauracyjka. W głębi znajduje się stół dla stałych gości. My zasiadamy w pierwszym pokoju. Towarzystwo obdarte, zgłodniałe, wyskrobuje talerze w milczeniu. — „To prawie wszystko literaci“ — objaśnia mnie szeptem Kubuś. Nasuwa mi to refleksje raczej melancholijne, ale naturalnie nie śpieszę podzielić się niemi z bratem: mogłoby to ostudzić jego zapał.
 Przy obiedzie panuje nastrój bardzo wesoły. Pan Daniel Eyssette (członek Akademji Francuskiej!) objawia niepośledni humor, jako też i apetyt. Gdy tylko skończyliśmy jeść, śpieszymy zpowrotem do naszej