Page:PL A Daudet Mały.djvu/105

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

wiedziałem, zażądał ode mnie dwa razy tyle, co od innnych).
 Gdy już wszystkie te punkty zostały ustalone, Roger wziął mnie poufale pod rękę:
 — Panie Danielu, już dziś za późno na lekcję, ale zdążymy jeszcze oblać nasz układ u Barbette’a... No, no, tylko bez głupstw, cóż to, czy się pan kawiarni boi? Chodźmy. Do licha, niechże się pan trochę rozrusza. Znajdzie pan tam przyjaciół-dobrzy chłopcy, daję słowo! Zacne serca, jak mi Bóg miły! Między nimi pozbędzie się pan tego papinkowatego obejścia, które panu ujmę przynosi.
 Przyjaciele Rogera przyjęli mnie z otwartemi rękami. Miał słuszność, to były zacne serca! Gdy się dowiedzieli o mojej sprawie z markizem i o mojem postanowieniu, podeszli wszyscy pokolei, by uścisnąć mi rękę:
 — Brawo, młodzieńcze, doskonale!
 Ja także byłem zacnem sercem. Zamówiłem tedy poncz, piliśmy za powodzenie mojego przedsięwzięcia i w kółku zacnych serc postanowiono nieodwołalnie, że najdalej pod koniec roku mam uśmiercić markiza.

X.
Złe dni

 Nadeszła zima, sucha, sroga, ciemna, jedna z takich, jakie w tej górskiej okolicy bywają. Dziedziniec smutne robił wrażenie, drzewa ogołocone z liści, zle-