Page:Nałkowska - Książę.djvu/176

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.
168
 
 

jedyna droga — — — droga rozwoju myśli pozytywnej, niezależnej, droga wolności prawdziwej —

Nagle zamilkł, jakby zupełnie czym innym zajęty. Próbowałam łagodzić zlekka jego pesymizm. W połowie któregoś zdania przerwał mi:

— Chciałem podziękować pani — Przepraszam, że teraz dopiero, ale dotąd nie mogłem... Przyszedłem podziękować pani za nią... Ona panią jedną lubiła... Podziękować pani z całego serca — — —

Pochylił piękną swą siwą głowę — nizko, bezsilnie. Milczałam zmieszana, nie umiejąc zdobyć się na jakiś kobiecy odruch sentymentu.

— I chciałem powiedzieć pani... Ona nie była nieszczęśliwa przeze mnie — niech pani w to uwierzy.

— Ach, proszę pana — wszak —

— Nie, niech pani pozwoli. Pani przecież może przypuszczać, że w tym ja grałem jakąś rolę... A małżeństwo nasze było zupełnie fikcyjne — — miała swobodę — wszystko, co chciała... Kochałem ją, jak dziecko jedyne — — —

Starał się opanować resztkami dawnego kunsztu towarzyskiego. Chłodniej mówił:

— Przedtym już popsute było coś w jej życiu — i dla tego — Powoli zabijał ją nałóg straszny, niezwalczony — — Narkotyzowała się — — Wszystko czyniłem, by ją ratować — ale bezsilny byłem. — Przy pierwszej takiej próbie wpadała w szał — taka straszna w niej była ta żądza trucizny... Kochałem ją tak — — i przeszkodzić nie umiałem — W ten ranek... Ja dotąd pojąć nie mogę, jak Janka mogła zrobić mi taką krzywdę, taką — —