Page:Nałkowska - Książę.djvu/165

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.
157
 
 


— Owszem — poznałam go tego wieczoru właśnie, kiedy — — panią — odrzekłam niepewnie.

Pod wpływem tego nieznośnego wspomnienia zmieszałam się — w poczuciu winy dokonanej rozmyślnie, niepowetowanej.

Ona popatrzyła na mnie uważnie i nagle uśmiechnęła się. Uśmiechnęła się do mnie uśmiechem słodkim, mówiącym, że zrozumiała. A widząc, że drżą mi usta, rzekła uspokajająco i łagodnie, jakby była ode mnie znacznie starsza:

— No więc cóż, no więc cóż — — —

Znaczyło to, że przebaczyła mi i już nie pamięta.