Page:Nałkowska - Książę.djvu/129

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.
121
 
 


— Nie chcę takiej miłości, tylko takiej, w której jest wyrzeczenie i ofiara —

Zienowicz uśmiechnął się.

— Jest pani dziś kapryśna, jak Andromeda — i równie śliczna...

Surowo zmarszczyłam brwi.

— Będę się starał być dobrym, jak potwór, — dodał prędko. — Proszę powiedzieć, jakiej pani żąda ofiary...

Milczałam, namyślając się. On pochylił się ku mnie.

— Moja miłość dla pani jest sama przez się ofiarą, pani Alu, ofiarą z mojej samotności i dumy — mówił z drżeniem. — Dotąd nie kochałem żadnej kobiety — i nie wierzyłem w miłość. Zależność od pani uczyniła mię niewolnikiem tego uczucia, nad którym zawsze tylko panować umiałem.

— Wiem już — przerwałam, nie słysząc jego słów. — Niechaj pan się stanie takim, jak Jan, jak Książę, Julka — wtedy będę pana kochała...

— Co? — co? — — wtedy?

— Wtedy — będę pana kochała. Bo mogę kochać tylko kogoś, kto mię porywa szlachetnością i wielkością, kto ma w sobie bohaterstwo i wspaniałość. A te wszystkie rzeczy — to nie jest miłość. Chcę ekstazy, zachwytu, prawdziwego ogromnego kochania — nie tego...

Zupełnie cicho — z hamowanego oburzenia — zapytał:

— To pani — naprawdę? — Mnie? —