Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/82

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
78
KORNEL MAKUSZYŃSKI

I kędy twoje lśnią anielskie straże,
Ale im powiem słowa smutne bardzo,
I twarz im smutną ogromnie pokażę,
O, duszo moja!

Niechaj ci oto nikt nie spojrzy w lice,
I niech nie widzi skrzydeł twoich w locie,
Niech nikt nie wedrze się w pierś, w tajemnice,
Niech nie dostrzeże ciebie w widzeń złocie.
Niechaj — kto smutny nie jest, — nie usłyszy
Anielskich szeptów, spowiadanych ciszy,
O, duszo moja!

A dzieło, które oto z ciebie będzie,
O, najsmutniejsza anielska siostrzyco,
Niby przesmutne zjawi się orędzie,
Nie oświetlone słońcem, błyskawicą:
Dziecię, poczęte w smutku — smutne będzie.

O, smutna duszo moja, czekająca
Kiedy się anioł, kochanek ukaże!
Każdy szept skrzydeł jak harfę cię trąca,
We łzach odbite śnisz anielskie twarze;
A otoś wtedy jest oblubienica
Anielskich rojeń pełna i promieni,
I smutku pełna i tęsknot i łkania,
Ukochanego czekająca lica