Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/80

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
76
KORNEL MAKUSZYŃSKI

Że nocą śmierć podchodzi w naszych chat pobliże
I wyje, jak wilk głodny; i że ból nas toczy
I że z nóg hijobowych rany jak pies liże.

Niech już wrócą i krwawe nam obmyją oczy
Wodą toni niebieskich z południowej ziemi,
Dokąd poszły sny znosić z słonecznej przetroczy.

Oczyma na południe patrzymy szklanemi:
Niech przyjdą choć z wód graniem, z cyprysów szelestem,
Bowiem sami jesteśmy, samotni i niemi.