Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/30

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
26
KORNEL MAKUSZYŃSKI

Może wyłowię jaką nimfę nagą,
I w podarunku dam przyjacielowi,
Który maluje nimfy...
Moze oto
Skarby wyłowię siecią moją złotą:
Muszlę przeczystą z przeogromną perłą,
Zwłoki królewny, koronę i berło;
Harfę, na której grają senne fale,
Srebro fal rannych, wieczornych opale;
Te stosy złota, które słońcu kradnie
Rój nimf, gdy słonce z falą się kołysze, —
Może sieć moja znajdzie w głębi, na dnie,
Spokój umarły i śmiertelną ciszę...

Sieć ma rozewrze oczu swych tysiące,
Bezdenne oczy w złocistej oprawie,
Ramiona swoje wyciągnie chłonące,
Tysiącramienny polip na obławie —
I złowi ciszę, zielonego trupa...
(Raz ją był mędrzec utopił szalony,
By uciszyła wklęte w topiel dzwony).

Chodźmy na połów gwiazd! Złocisty połów
Siecią złocistą! A któryż z rybaków
Nie chciał wyławiać gwiazd z niebieskich szlaków?
Pójdź, sieci rzucim...
Na połów! Na połów!