Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/201

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.



O, piękna moja!

...Nie wiem, gdzie będziesz, gdy te smutne listy,
Nocą pisane, weźmiesz w dobre ręce,
A świat się nagle stanie tobie mglisty,
I jak ognisko się zapadniesz — w męce...
To szalonego śpiewy są psalmisty
I kłamstwo wszelkie w nich dostojnie święcę,
A z błogosławieństw mocą ręce kładę,
Na to, co chore i śmiertelnie blade.

Więc wszelka na mnie klątwa będzie próżna,
Żem te gołębie wysłał pokrwawione,
Posły do ciebie... Dusza ma jest dłużna,
Lecz tego tylko, że sobie koronę
Cierniową wiła na skroń... a jałmużna
Na twarz mi padła, że od wstydu płonę,
Jak żebrak lichy, który tak się podli,
Że za swe wrogi szeptem słów się modli.

Nie wiem gdzie jesteś... Słałem czujne szpiegi
Za śladem twoim, lecz wrócili z niczem.