Page:Lechoń Rzeczpospolita Babińska.djvu/38

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

XIĘCIA JANUSZA RADZIWIŁŁA POLONEZ



Że xiąże Janusz piękny, że ma wygląd dzielny —
On nam dziś poprowadzi polonez weselny.
Wziął ton w kwaterze głównej i poddał kapeli:
Kapela zadźwięczała, a kontusz się bieli,
I xiąże Janusz zwolna, podkręcając wąsa,
Sunie w takt poloneza. Polska za nim pląsa!

Tan to międzypartyjny! Choć nie wszyscy w tańcu,
Żaden szabli nie szczerbi na szwabskim pohańcu —
Choć nie tańczą, lecz patrzą, kiedy z Bożey woley,
Tańczący w cień odejdą: na nich przyjdzie kolej.
Więc już Henryk Potocki krok do tańca czyni,
W strój odziany najpierwszy, wyjęty ze skrzyni,
Przyjaźnie mruga parom, których tysiąc płynie —
Ma kontusz pamiątkowy... po krewnych w Rydzynie.

I także pan Świeżyński, choć się nieco boczy,
Popatrzcie, jakie jasne, poczciwe ma oczy —
Nie może w miejscu ustać, a przyszłość pokaże,
Czy także w tan nie pójdzie — i to w pierwszej parze.

Wciąż idą! Nagle: co to? Głośniej brzękła blacha,
I ton się wmieszał obcy, coś jak z Offenbacha
De Cologne, co jest zdawna bożyszczem magnatów
De Pologne. Oto truchtem, śród głośnych wiwatów


— 36 —