Page:Kornel Makuszyński - Rzeczy wesołe.djvu/47

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
35
TWÓRCY

jako w słońcu, można być latarnią wśród ciemnicy mózgownic ziomków swoich, lecz trzeba być zręcznym. Przeto idź do cyrku najpierw, o bohaterze mój i do starego aktora na naukę, a potem wyleź na scenę narodową.

I pomnij:

Tych, którzy przyjdą i zechcą dojrzeć sznurków, przyczepionych do szlachetnych i nieszlachetnych kończyn twoich, kopnij bez ceremonji, a przyniosą ci wołu w ofierze, rzucą myrrhę na węgle jarzące i rzekną: mocarz! mocarz!

Pokłoni się tobie naród, umiłują cię niewiasty wszystkie, kreaturo nędzna.

A potem — możesz już pokazać sznurki, przyczepione do kończyn swoich.

Albowiem, czy widziałeś cielę w zachwycie, o tworze głupstwa?...

Stwórzmy więc sobie bohatera.

Niech nie będzie ani król, ani lew, niech nie będzie ani lis, ani wilk; niech nie piastuje godności w gromadzie ludzkiej, ani w gromadzie zwierzęcej; niech nie nosi gronostajów, ani peleryny.

Niech nie znam twarzy bohatera mojego, urodzonego z nieprawości, albowiem nieprawe dzieci nieprawych dzieci jego mścić się będą na duszy mojej.

Bohater mój jest „indywiduum piszące“.

Powiedziano o nim:

„Jest to twórca szlachetny, o pysznym rysunku duszy“.

Powiedziano o nim, — nie ja powiedziałem.

I powiedziano o nim jeszcze:

„Kołysze w duszy swojej myśl i piastuje ją jak dziecko najdroższe. Potem mówi“.

Kobieta jedna powiedziała:

„Wstał z seledynowych fal i skrzydła ukąpał w morskiej pianie. Za błysk oczu jego, co są jak toń, oddałabym wszystko“.

Niewiasta ta była cnotliwa, ale piersi miała sztuczne.

Była zaś jedna niewiasta, która chciała koniecznie kochać się w indywiduum piszącem; miała piersi toczone i praw-