Page:Dusze z papieru t.2.djvu/32

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
28
 
 

gedyi. Po przenośnię poszedł d’Annunzio aż do Pisma św.; »Pochodnia pod korcem«, ukryta tam przez duszę szlachetną, podniesiona w chwili odpowiedniej, będzie tem krwawem światłem, która rozwydrzonej zbrodni wypali oczy, okaże całą jej ohydę, zmusi do padnięcia na twarz; pochodnią tą jest tajemnicze przeczucie, które szlachetna dusza, brodząca po grzązkiem bagnie, nosi w sobie. Szlachetna ta dusza samem patrzeniem w oczy zmusza zbrodniarzy do wyznania. Niech teraz wszystko spłonie! Niech walący się, wspaniały dawniej gmach szlachetności dusz i rodu, spłonie, zapalony ogniem tej pochodni, pod korcem ukrytej, w głębi duszy, pod korcem własnego bolu i własnej męki.

Teraz ma nadejść chwila zemsty: córka ma pomścić zbrodnię, dokonaną na »symbolicznej matce«, która zabrała ze sobą do grobu to, co było pięknego w walącym się gmachu i spróchniałym rodzie. Lecz zamiast tego, rodzi się rzecz niespodziana; fatum, uwiązane przez d’Annunzia do powały nad sceną, czyni swoje. Zemsty dokonuje kto inny, a ta, która życie własne dała za zemstę, kona, chociaż żyje jeszcze w chwili, kiedy ponuro, ze złowrogim szelestem spada kurtyna, która, — jako żywo! — powinna być czarna...

Głównym sprawcą grozy w tej tragedyi jest fatalność, która wszystko miażdży; lecz fatalność