O, Mississippi, wielka, piękna rzeko!
Gdy po dniu skwarnym ziemię kryją mroki,
Lubię gwar tłumu zostawiać daleko,
I do wód twoich kierować swe kroki.
Nad brzegiem siadam... W dal twe fale płyną
Cisza wokoło... Ach, jakże szczęśliwy
Czuję się wtedy, że mam choć jedyną
Chwilę spokoju, żem dotychczas żywy!
I błogie w duszy złudzenie powstaje:
Twój brzeg, o rzeko, jest mi Wisły brzegiem
Ojczyste widzę pola, łąki, gaje,
Tatry z odwiecznym na ich szczytach śniegiem.
I pieszczą błogo umęczone uszy,
Śpiewy flisaków i fujarek granie —
O, jakaż zorza świta wtedy w duszy,
Jakiej nadziei budzi się zaranie!
Jakież się cisną uczucia do głowy!
Jakiż żar w sercu, jakiż maj uroczy!
Jakiż powstaje dzieciństwa świt nowy!
Jak promienieją szczęściem moje oczy!
Znika złudzenie... Łzy nanowo cieką,
Fatalna prawda znów w oczy się ciska:
Tyś rzeko, obca, a Wisła daleko:
Dom mój za morzem, a tu piorun błyska.
Jefferson Barrack, Mo.
Walery J. Fronczak.