Page:Demon (Michaił Lermontow).djvu/48

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

Jak by tu, w Śmierci co nas czeka,
Gdy już do życia zbraknie sił:
Do końca czasów — sen człowieka
Niezamącony niczem był.
Tu, między krzyże i pamiątki,
U Zbawiciela świętych stóp,
Pięknej Tamary martwe szczątki,
Złożył Gudala w zimny grób.

XVI.

 
W przestrzeni świata niezmierzonej,
Pośród eteru czystych fal,
Anioł Stróż święty — zamodlony
Na złotych skrzydłach leciał w dal.
Nad czołem nimbu, lśni korona,
Oko litości błyszczy łzą,
Do przeczystego tuli łona
Duszę Tamary — cieszy ją.
I o miłości mówi Boga,
O darowaniu błędów, kar
I szepcze: «próżna twoja trwoga,
Bo miłosierdzie niema miar.»
Świętemi łzami on z jej czoła
Grzechu i błędu zmywa ślad.
Czar swój roztacza już dokoła,
Pozagrobowy cudny świat.
Już Serafinów wzniosłe pienia
Rozkoszą dziwną pieszczą słuch...