Page:Demon (Michaił Lermontow).djvu/47

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

Lilje się kryją w czarne sploty
I róże kłonią główki swe.
A ona piękna, jak marzenie,
Martwa, jak grobu zimny głaz.
Grobowy spokój i milczenie
Już niepodzielnie rządzą wraz!

XV.

Liczny był orszak pogrzebowy
A każdy szczerą ronił łzę
Gdy stary Gudal z siwej głowy
Rozpaczą zdjęty — włosy rwie.
Tu gdzie Kazbeku szczyt ponury
Czasem ozłoci słońca świt,
Gdzie wieczne burze. czarne chmury
I huraganu słyszysz zgrzyt,
Na kamienistej hen, opoce
Gdzie tylko mech pod śniegiem rósł.
Gdzie tylko sęp przepędza noce:
Na chwałę Bogu kościół wzniósł
Pradziad Tamary, rycerz sławny,
Pan mnogich zamków, turków wróg —
Pragnąc wykonać ślub swój dawny,
By mu darował grzechy Bóg.
Obok kościoła, w łonie skały
Wykuto grobów cały rząd,
Jakby do Niebios wiecznej chwały
Łatwiej się było dostać ztąd!