Page:Demon (Michaił Lermontow).djvu/43

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

Legjony duchów pod twe stopy
Pokłon wszechświata będą nieść!
Gromem uderzy w Niebios stropy,
O mem zwycięztwie głośna wieść!
Dla Ciebie, z gwiazdy ja północy
Zabiorę wieniec co tam lśni!
Użyję całej piekieł mocy,
By hołd poddańczy świat dał Ci!
Promienie słońca ja pochwycę.
Uwieńczę niemi Twoją skroń....
I aromatem twym przesycę
Mlecznych dróg Nieba jasną błoń!
Cudownych głosów dźwięcznym pieniem
Twój słuch ja pieścić będę sam.
Tron Twój umieszczę pod sklepieniem,
Jakie z szmaragdów wzniosę tam!
Ja z dna morskiego Ci przyniosę
Dziewiczych pereł jasny sznur!
Z niebios dla Ciebie zbiorę rosę,
I tęczę zerwę z lotnych chmur,...
Lecz kochaj mnie!...»

XI.

I w uczuć szale
W swoje objęciu schwycił ją.
Całował ustek jej korale,
A obezwładniał mocą swą!