Page:Demon (Michaił Lermontow).djvu/36

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

I niemieć prawa do miłości,
I o współczuciu nie módz śnić?
Wszystko rozumieć, wszystko widzieć,
Żałować — pragnąć — słyszeć — czuć. —
Wbrew swojej woli nienawidzieć,
I wiecznie plany zemsty snuć?
Jak tylko klątwa Wszechmocncgo
Spełniła się — od chwili tej —
Niebyło ducha przychylnego,
Dla buntowniczej myśli mej!
Płynęły cicho w dal bez granic,
Miljony światów, komet rój —
Lecz jam potęgę ich miał za nic —
Tak mnie czarował obraz twój,
Wzywałem buntu towarzyszy,
Lecz każdy wstrętną postać miał.
Bluźniłem Bogu, co nas słyszy,
Że mi pojęcie piękna dał!
Ze sfer niebiańskich biegły ku mnie
Słowa przekleństwa Bożych sług!
A ja swe czoło wzniósłszy dumnie,
Hardy rzuciłem Nieba próg!
Jak łódź bez żagli i bez wiosła,
Płynie, na wolę zdana wód —
Tak mnie nienawiść ma uniosła —
Do tego, co wielbiłem wprzód! —