Page:Demon (Michaił Lermontow).djvu/28

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

VI.

 
Pełna troski, cała drżącą
Jako polnej róży kwiat,
Zapatrzona w blask miesiąca,
Z za żelaznych okna krat,
Tam Tamara tęskni, wzdycha
Chcąc usłyszyć pieśni ton —
I marząca, szepcze zcicha
Kiedyż znowu przyjdzie «on»
Nie napróżno sen uroczy,
Ukołysał tak dziś ją.
Śniły się jej cudne oczy,
Przysłonione uczuć łzą —
Już dni tyle.... serce rwie się,
Dusza tęskni, pała skroń!
A modlitwę, myśl jej niesie —
Nie do Boga, ale doń.
Wyczerpana, osłabiona
Do snu skłania głowę swą,
Łoże rani ją — a ona
Znów się zrywa — ręce drżą,
Pierś faluje, błyszczą oczy,
Żarem ognia pała skroń!
Usta pragną pocałunku,
A uścisku szuka dłoń!