Page:Demon (Michaił Lermontow).djvu/26

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

III.

Tam okrążony drzew pierścieniem
W cieniu olbrzymich groźnych skał,
W środku doliny, nad strumieniem,
Ów średniowieczny klasztor stał.
Tam smutny cyprys, cedr wiekowy
Konary swemi kryją rząd
Krzyży cmentarnych. Chłód grobowy
I cisza śmierci wieje ztąd,
Tam ptasząt chóry wśród gęstwiny,
Tam strumień górski wartko mknie,
Tam skał odłamy, jak olbrzymy,
W toń kryształową patrzą się.
Gdy noc pokryje gór urwiska,
Księżyc roztoczy blaski swe:
Jedyne okno światłem błyska
Tamara korne modły śle.

IV.

 
Tam niebotycznych grzbietów szczyty,
Słońce okrasza w blaski swe,
Tam z minaretu, pod błękity
Muezzin słowa swoje śle.
Tam z monasteru starej wieży,
Do stóp Chrystusa wzywa dzwon,
Po rannej rosie wtedy bieży,
Za serce chwyta jego ton!