Page:Demon (Michaił Lermontow).djvu/22

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

A gdy tylko noc swym cieniem
Skryje szczyty Gruzyi gór, —
Czarodziejskich pieśni tchnieniem,
Zabrzmi duchów nocnych chór, —
Kiedy zefir swym powiewem,
Zakołysze pęki róż,
Kiedy słowik cudnym śpiewem,
W drzew konarach zabrzmi już,—
Gdy ukryty w traw gęstwinie
Krzew paproci zrzuci kwiat.
Gdy księżyca blask wypłynie
I osrebrzy senny świat —
Kiedy promień jego drżący,
Łoża twego muśnie skraj:
Wtedy zjawię się — tęskniący,
Utracony posiąść raj!
Nad wezgłowiem pochylony,
Czuwać będę całą noc,
Na jedwabnych rzęs zasłony,
Cudnych marzeń zeszlę moc!

XVI.

I umilkł głos... het... gdzieś w oddali
Ginie kuszących wyrazów dźwięk.
Ogniem się łono Tamary pali,
Już łzy nie płyną — już ucichł jęk.
I nie wie, sama, pojąć nie zdolna,
Co ją, przejmuje, radość czy żal?