Page:Demon (Michaił Lermontow).djvu/21

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

A tylko zemną — tylko przezemnie,
Spokój zawita w serduszku twym!
Twa łza gorąca pali powieki,
Cudownych źrenic przygasa żar!
On już daleko — odszedł na wieki,
Więc przyjmij serca mojego dar.
On w lepsze strony, w nieznane światy
Poszedł, wezwany do Boga stóp.
Niczem dlań ocząt twoich bławaty.
Ziemską powłokę jego, skrył grób!
Wierz ukochana — życie człowieka,
Nie warte twojej jedynej łzy.
Spiesz w me objęcia bo czas ucieka,
W rajskie rozkosze zmienię twe sny!
 
Cicho płyną w dal bez końca,
W nieobjętą myślą dal —
Gwiazd miljardy, jasne słońca —
Wśród eteru czystych fal!
Chmur legjony nieuchwytne,
Nieprzerwanym pasmem mkną,
Niczem dla nich ból i troski,
Gardzą szczęściem, gardzą łzą.
Niczem ludzie z dzieły swemi,
Wspomnień, marzeń, zwodne sny:
Taką samą, dla tej ziemi
Obojętną, stań się ty!