Page:Demon (Michaił Lermontow).djvu/19

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

Matki jęków nie zawiodą,
Zwierząt łupem będzie trup!
Tylko nowy krzyż przy drodze,
Bluszcz okryje w ciemny liść.—
I z westchnieniem, za umarłych,
W niebo modły będą iść!

XIII.

 
Po przez jary i zawały
Jak szalony rumak mknie,
Krwią zbryzgany czaprak cały,
Na nim jeździec chwieje się.
Dzielny rumak lotem ptaka,
Wyniósł pana z pośród skał.
Widać dola była taka,
Że Czeczeniec ognia dał!
Wiatr rozwiewa bujną grzywę,
Odgłos kopyt niesie w dal,
W martwej dłoni, od księżyca
Sieje blaski szabli stal. —
Z wyniosłego jeźdźca czoła,
Krwi się sączy słaby zdrój: —
A jej krople, jak rubiny,
Na weselny lecą strój!

XIV.

 
Z krzykiem biegnie po za wrota
Tłum Gudali wiernych sług.