Page:Demon (Michaił Lermontow).djvu/17

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

Tam zimne fale go przygarną,
A skał granity zmiażdżą skroń!


XI.

Ukryta w leśnej gęstwinie
Stoi przy drodze kaplica.
Cudami miejsce to słynie,
Bożą się łaską zaszczyca.
Jest tam grobowiec bogaty,
Świętego skryte w nim kości
Księcia, co padł tu przed laty,
Ofiarą zemsty i złości!
Kto tylko drogą tą spieszy,
Klęka i szepcze pacierze.
Święty każdego pocieszy,
Troski i bóle zabierze!
I twierdzą ludzie tu starzy.
W wymowie pełnej zapału:
Że ta modlitwa ochrania,
Od czeczeńskiego kindżału.
Minął już rycerz kaplicę,
A dumnej nie schylił głowy —
Swem bóstwem czyniąc dziewicę,
Nie uczcił sługi Jehowy!
Wdział to szatan, lecący
Po nad przepaście i jary,
Kusił — że całus gorący —
Dadzą mu usta Tamary.