Page:Demon (Michaił Lermontow).djvu/13

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

Z pod rzęs jedwabnych płomień bije,
Łono faluje, a jej gest,
Gdy krucze sploty gniotą szyję:
Iście królewskim ruchem jest!
Gdy drobną nóżką w tańcu bieży,
Dziecięcy uśmiech zdobi twarz.
Przysiągłbyś wtedy, że w odzieży
Ziemskiej — Anioła tutaj masz!
Żaden z mocarzy w swej koronie
Niema djamentów takich sił, —
Z jaką jej oko ogniem płonie.
Z ust takich czaru nikt nie pił.


VII.

Przysięgam, odkąd ludzkość biedna
Straciła raju nawet ślad:
Tak piękną, tylko Tamar jedna.
Była, jak Niebios wonny kwiat!
Przysięgam w imię gwiazd zenitu,
Na srebrnolitych mgławic szlak,
Na słońca promień wśród błękitu,
Na cudnej tęczy modry znak,
Na szczęście w raju z wybranemi,
Na jasnych Niebios złoty próg;
Ją tylko jedną na tej ziemi,
Niebiankom równą, stworzył Bóg.