Page:Demon (Michaił Lermontow).djvu/12

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

By spojrzeć w modre wód kryształy,
Lub w chłodnej fali kąpać się!


VI.

 
Cicho płynęło w zamku życie,
Spokojnie schodził dzień za dniem.
Szumiały gaje na gór szczycie,
I szemrał strumyk w łożu swem!
Czemuż więc dzisiaj gęśle grają?
Zkąd ta zabawa, gwar i śmiech?
Czemu dziś tańczą i śpiewają?
A Gudal pije sam za trzech?
O, bo dziś święto jest nielada, —
Książe oddaje dziecię swe,
Tamara szczęściu temu rada,
Słodkiej radości kryje łzę!
W rówieśnic kole, na tarasie
Zamkowym siedzi, dziś jej dzień —
Ostatni zabaw, i wolności.
Już od zachodu pada cień.
Tamara chwyta tamburino,
I bijąc dłonią nuci śpiew, —
Zefir go niesie nad doliną,
Jak trel słowika pośród drzew!
Przebrzmiały dźwięki. Niby kotka
A nieuchwytna jako cień,
Tańczy Tamara, — kibić wiotka —
Nie zdradza serca nagłych drżeń!