Page:Demon (Michaił Lermontow).djvu/10

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

Puszcz Imeretyi szum ponury,
Płonących ognisk siny dym,
I południowych chmur lazury —
W północną stronę biegną z nim!
Zamków wieżyce, skał korony,
W falach Aragwy wązki bród,
Darjalu wąwoz niezgłębiony, —
Tam Kaukazu strzegą wrót.
Pięknością dziką poił duszę
Cudowny widok Bożych sił.
W piersi Demona zaś, katusze
Bo jad zazdrości szpony wpił.
I pogardliwym patrzał wzrokiem,
Na rąk Jehowy dzieło — świat.
I tkwił na czole mu, wysokiem,
Obojętności dumnej ślad!


IV.

A oto ujrzał pod stopami
Gruzińskich dolin cudny kraj,
Obramowany róż drzewami,
Szczęśliwy, wonny, istny raj!
Po dnach z marmuru i granitu
Biegną strumyki w modrą dal,
A echo niesie do gór szczytu
Pieśni słowików, i szum fal!
Tam łąk kobierce szmaragdowe,
Skał niebotycznych wieniec tkwi,