Page:Nałkowska - Książę.djvu/227

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.



Przecież powinni znieść karę śmierci. To jest takie proste i naturalne, takie ludzkie.

Opowiadają tu straszne zdarzenie. W jednym z miast, leżących dalej na południe, schwytano pewnego pana i miano go na zasadzie jakichś podejrzeń rozstrzelać bez sądu. Żona jego natychmiast poczyniła odpowiednie starania u wyższych władz i uzyskała rozkaz, zabraniający tej egzekucji. Jednakże żołnierze, pomimo otrzymania rozkazu, zawlekli owego pana za miasto i uczynili symulację egzekucji, strzelając doń ślepemi nabojami. I człowiek ten oszalał.

Zdaje mi się, że wszyscy skazańcy w tym ostatnim momencie stają się obłąkanemi. I to jest zupełnie zrozumiałe. Gdyby minuty takie przeżywał człowiek normalny, to dla umożliwienia tej potworności cała ziemia musiałaby rozbić się w kawały.

Powinni koniecznie znieść karę śmierci. Nie dla tego, że pozostaje wtedy zasmucona rodzina, dzieci głodne albo młoda kochanka. Nie dla tego, że zabiera się społeczeństwu ludzi silnych. Że z zewnątrz, niekoniecznie, nienaturalnie narzuca się śmierć młodym, mogącym jeszcze żyć organizmom. Że dla drobnych, efemerycznych celów życia nie