Page:Makuszyński - Perły i wieprze.djvu/59

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

— 53 —

trudem, ale mocno. Wreszcie powiedział jedno jedyne słowo:

— Ciotka!...

Ciotka to jest bardzo wzniosłe słowo i może wiele znaczyć; wiedziałem o tem, że mój przyjaciel miał bardzo bogatego wuja, który wszystko zapisał na kościół, co mu jednak mało pomogło, bo to kanalja była pierwszej klasy, ale o ciotce nic dotąd nie słyszałem.

Pytam tedy z daleka:

— Pani Chrząszcz?

— Byle pudło nie nosi szlachetnego nazwiska. Zowie się Domicela Kopytko i mieszka za Wisłą.

— Hrabina?

— Nie, dość porządna kobieta, tylko szakal. Pieniądze dusi...

— A ma?

— Jakby nie miała, kiedy jest ciotka?

— Może i tak być. Co z nią zrobimy?

— Ja nic, ale ty...

— Ha! — ryknąłem uradowany, — zadusić?

— Potem można, ale przedtem niech coś da. Ja do niej nie pójdę, ale tobie może się tam co uda. Powiedz, żem ręce i nogi połamał, albo coś takiego, — ona mnie tak bardzo kocha, że chętnie uwierzy.

— Jak się do niej gada?

— Gada się „panno Domicelo“, bo chociaż