Page:Makuszyński - Perły i wieprze.djvu/46

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

— 40 —

odpowiedział, jubiler zaś spojrzał na niego z litością.

— Biedny warjat! — pomyślał i dodał, oddając mu perły: — Niech je pan weźmie z powrotem, pan je widocznie bardzo ceni i kocha...

Z oczu pana Pawła Kiercza leciały łzy, duże jak największe z jego pereł. Piersią wstrząsało łkanie. Tak, on je bardzo kocha. Wziął je drżącą ręką i zataczając się, wyszedł.

Tego dnia powiesił sie w Wenecji, w hotelowym pokoju Paweł Kiercz z Warszawy. Samobójstwo to dla tego było głośne, że oryginalne, biedny ten człowiek powiesił się bowiem na ogromnym sznurze pereł.