Page:Makuszyński - Perły i wieprze.djvu/246

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

— 240 —


Tak mnie pożegnał najwierniejszy z przyjaciół, Szymon Chrząszcz, którego Bóg przyjął łaskawie, albowiem ten człowiek biedny był bardzo.

Bądź zdrów, Szymonie! bądź zdrów... Przebacz, że ci mącimy ciszę, ale to serce, nie ja... nie ja.. A ten, co łka tak głośno, toż przecie Szczygieł, Eustachy Szczygieł...

Jak on śmiesznie płacze!






Pisałem w Kijowie w lipcu 1915 roku.
Wydanie niniejsze jest czwartem.





Ciągiem dalszym książki tej jest powieść, nazwana „Po mlecznej drodze“.