Page:Makuszyński - Perły i wieprze.djvu/154

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

— 148 —


— Ale pod jednym warunkiem — mówił dalej Szymon.

— Tylko niech pan pamięta, że jesteśmy ubogie — wtrąciła z hukiem lawiny stara dama.

Chrząszcz spojrzał na nią, jak pogromca na tygrysa, i mówił z wielką powagą:

— Żadnych pieniędzy nie potrzebuję, bo jestem zamożny, ale mam ten warunek, żeby mi było wolno zrobić także portret pani.

Odetchnął ciężko, jak człowiek, który na szczyt góry wytoczył skałę i patrzył, bardzo niespokojny, co mu na to odpowiedzą. To zresztą było w istocie ciekawe, można bowiem dać malować jegomościa, który przez pomyłkę zmarł naturalną śmiercią, albowiem najlepszy portret i najlepsze kadzidło nigdy umarłemu nie pomogą, inna rzecz jest z osobą żywą, piękną, najwidoczniej bardzo skromną i czystą. Prawdziwie niewinna kobieta wstydzi się siebie samej, kiedy w wodzie ujrzała odbicie swego ciała. Ten aforyzm musi pochodzić ze źródeł przedhistorycznych, bo w historycznych czasach, co prawda, nie było takiego wypadku, niemniej jednak kobieta ma swoje przesądy. O Andziulce można było być pewnym, że jest to jeszcze dziecko, które patrzy na świat przez wszystko cudnie ukazującą czerwoną szybkę serca i że się na portret nie zgodzi. Gdybym był, co nie daj Panie Boże, niewinną