Page:Makuszyński - Perły i wieprze.djvu/142

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

— 136 —

starszej damy wyśledziło nasze zmieszanie, bo dama rozpoczęła szczegółową prezentację.

— Ja jestem Amelja Kalicka, a to moja jedyna córka, Andzia, nieszczęśliwa sierota.

Boże drogi! wiedzieliśmy już z tej czerni w ubraniu, że ktoś w tej rodzinie umarł, ale to „nieszczęśliwa sierota“ zakryło nam świat czarnym oparem. Biedne dziecko!

Trzeba się jednak było i nam przedstawić, ja więc skłoniłem się najuprzejmiej i powiedziałem swoje nazwisko, dając równocześnie znak Chrząszczowi, aby to samo uczynił. Mówił mi potem, że będąc pod wrażeniem słów o „nieszczęśliwej sierocie“, chciał w pierwszej chwili powiedzieć „Jestem Chrząszcz, nieszczęśliwy malarz“, ale uważał, że to może nie wypada, więc powiedział tylko:

— Jestem Szymon Chrząszcz!

— Och! — odrzekła stara dama, a w jej głosie było w tej chwili coś takiego, co przypominało zepsuty organ, — och, my wiemy dobrze, kto pan jest! Nieprawdaż, Andziulko?

— Tak, mamusiu, — zabrzmiał głos jak najcudowniejszej fletni, — sławni ludzie ukryć się nigdy nie mogą.

Chrząszcz uczynił w tej chwili skromną twarz i wyglądał z tem, jak niedźwiedź, któremu ktoś powiedział, że jest tak piękny, jak rajski ptak. Stara dama, dla której ze względu na jej