Page:Makuszyński - Perły i wieprze.djvu/13

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.



Opowieść ta, z wielkim przezemnie opowieo dziana smutkiem i dość znaczną goryczą, posłużyć może za straszliwy przykład dla ludzi, nie uznających ukrytej mądrości salomonowych przypowieści i nie widzących majaczącego w oddali marnego kresu każdej ziemskiej sprawy. Historja ta może być czytana cicho, albo głośno, może być także nie czytana wcale; cicho powinni ją czytać ludzie nieszczęśliwi, głośno powinni ją czytać kaznodzieje, nie czytać jej wcale mogą — bez urazy z mojej strony, — ludzie, skazani na dożywotnie więzienie, lub tacy, co się zamierzają wieszać. Jest to opowieść dla każdego wieku i stanu, a dowie się z niej każdy, — co następuje:

Pan Paweł Kiercz (Kiercz!) był człowiekiem w całej pełni szczęśliwym i dlatego poszedł na przechadzkę do Łazienek. Nie jest to wniosek tak chamsko prosty, jabky się zdawać mogło na pierwszy rzut oka; po głębszej bowiem obserwacji dochodzi się do przekonania, że na przechadzkę przedwieczorną wychodzą jedynie ludzie w zupełności szczęśliwi, lub też całkowicie i beznadziejnie nieszczęśliwi. Szczęśliwy idzie